piątek, 26 grudnia 2014

W Służbie Jej Królewskiej Mości i Innym

Wielu emigrantów marzy o Brytyjskim obywatelstwie, bynajmniej nie  z chęci zostania kolejnym poddanym jej Królewskiej Mości, ale raczej by stracić status emigranta. Nikt tak naprawdę nie  chce  być emigrantem, a już na pewno nie emigranci. Żyć "normalnie", mieć pracę, efektywną służbę zdrowia, jasne tego chce każdy, ale nikt nie lubi się za tym tłuc po całej Europie. To też Brytyjskie obywatelstwo jest takie atrakcyjne, Ponieważ jeżeli przekraczasz granice z Polskim paszportem jesteś emigrantem, jeżeli z Brytyjskim jesteś turystą. Tak naprawdę bycie jednocześnie Brytyjczykiem i emigrantem jest fizycznie niemożliwe, nawet jeżeli dany Brytyjczyk mieszka w Dubaju. Ponieważ w takim Dubaju on jest tylko służbowo, bo tam jedynie pracuje, a nie że pojechał emigrować czy coś.
Jednakże  proces zostania poddanym Jej Królewskiej Mości wcale nie jest łatwy i śmiałek musi przejść wiele prób nim uzyska upragniony paszport z jednorożcem na okładce. Po pierwsze trzeba udowodnić że jest się na tyle wytrzymałym aby na tej zapomnianej przez Boga wyspie wytrwać co najmniej pięć lat. Dopiero po pięciu latach zmagania się z deszczem, pokracznym ruchem drogowym, i osobliwymi spłuczkami, można próbować swoich sił dalej. Wtedy trzeba porozmawiać z szeregiem miłych osób z Home Office by te dopuściły cię do egzaminu na Życie w UK*1. Taki egzamin trwa 45min, i jest czymś podobnym do szkolnego quizu, który czasami zadają nauczyciele w szkole na ostatni dzień przed świątecznymi feriami,  tyle że z atmosferą  maturalną. Ta atmosfera wynikała głównie z tego że dla wielu osób, z poza EU, taki egzamin to kwestia "być albo nie być" gdyż za oblanie grozi deportacja. Pytania są różne, mogą być na temat biografii Davida Hume, bądź ilości Brytyjczyków poniżej dziewiętnastego roku życia, trudno przewidzieć. W ostatnim czasie wiele osób proponowało zmiany, przede  wszystkim dlatego iż większość przeciętnych Anglików ma niezwykle mgliste pojęcie o filozofii pana Hume'a (tak właściwie to sam Hume miał mgliste pojęcie o własnym pojęciu,ale to już inna sprawa) i demografii ludności, niemniej egzamin się jeszcze nie zmienił. Osobiście proponowałabym pytania które lepiej odzwierciedlają brytyjskiego ducha, np. optymalna temperatura herbaty, początek emisji EastEnders, i ilość Fish&Chipsów per capita. 
 Niemniej znajomość przypadkowych faktów na temat UK nie wystarcza by móc złożyć przysięgę dozgonnej służby Jej Królewskiej Mości. Trzeba jeszcze zdać egzamin z angielskiego, to dość indywidualna sprawa. Egzamin jest gdzieś na poziome gimnazjalnym, to też jeżeli ktoś chodził tu do gimnazjum i zdał z angielskiego to egzaminu zdawać nie musi. 
 Dopiero po tym jak wykażemy się wiedzą, wytrzymałością na depresje pogodową, i prawdziwym brytyjskim duchem przychodzi upragniona chwila akceptacji na tolerancyjne łono Brytanii. Na ceremonie przyznawania obywatelstwa będziemy zaproszeniu przez nasz lokalny council i będziemy mogli zabrać z nami dwóch gości. Na owej ceremonii dostaniemy nasz wymarzony kwitek, ale najpierw będziemy mogli poczuć się trochę jak posłowie, i będziemy musieli złożyć przysięgę dozgonnego posłuszeństwa monarchii brytyjskiej. Możemy wybrać pomiędzy dwoma wersjami; wersją z Bogiem i bez Boga. Wersja  bez Boga, oprócz tego że nie ma w niej mowy o zadnym bogu, różni się od bożej wersji tym że jest w niej o trzy przysłówka  więcej przed słowem "przysięgam". Na ceremonii   zazwyczaj jest fotograf z council'u i będziemy mogli potem kupić pamiątkowe zdjęcie. 

*1 Jak ktoś jest ciekaw to tutaj jest link do takiego próbnego podobnego +