czwartek, 20 lutego 2014

Nordic Walking

Polski Przepis na Sukces
Dziś jest już trzynasty dzień Igrzysk Olimpijskich w Soczi i pierwszy raz od dłuższego czasu możemy cieszyć się z naszych sukcesów sportowych, ale czy w całej tej euforii zastanawiamy się czemu zawdzięczamy dziesiąte miejsce w tabeli wyników? Otóż za odrodzeniem Polskiego zamiłowania do sportów zimowych nie stoją wcale Adam Małysz czy Justyna Kowalczyk, a nikt inny jak emeryci i renciści. Od paru lat polscy emeryci i renciści z zawzięciem zaczęli ćwiczyć Nordic Walking. Właściwie nikt nie wie skąd się to zawzięcie wzięło. Nordic Walking zostało rozwinięte jako technika posezonowego ćwiczenia narciarstwa biegowego  przez pewnego Fina o imieniu Mauri Repo. Mauri napisał swoją pierwszą publikacje w roku 1979 i wiele czasu musiało minąć zanim ten sport został oficjalną dyscypliną Polskich seniorów. Może spodobał im się fakt że chodzenie o laskach jest uważane za sport? Chociaż wiele z uśmiechniętych dziadków wesoło maszerujących po osiedlu z kijkami, nigdy nie miało nart na stopach, nie zmienia to faktu że kult sportu zimowego wrył się głęboko do naszej świadomości, a dla niektórych kijki stały się przedłużeniem rąk, dosłownie.
 W te wakacje kilka dni spędziłam na Gdańskiej nadmorskiej plaży, brzegiem morza przechadzała się kobieta. Miała gdzieś 50 lat, a jej  tlenione blond włosy pięknie kontrastowały się z opalaną na ciemny brąz pomarszczoną skóra, i wściekło turkusowym bikini. Kobieta, jak już wcześniej wspomniałam, przechadzała się brzegiem morza i od razu było widać że  jest ona miłośniczką Nordic Walking. Cóż takiego mogło wyjawić upodobania sportowe tej Pani? Otóż idąc sobie plażą ta Pani wcale nie zdawała się zauważyć braku kijków i zamaszyście mieliła rękoma. Dziś to emeryci i renciści trzymają sporty zimowe przy życiu. Babcie prowadzące  wnuczków na plac zabaw z kijkami  szerzą zainteresowanie dyscyplinami zimowymi Polaków już od najmniejszych lat. Dzisiaj pewnie przeciętna pani Irenka spod czwórki może śmiało rywalizować z samym Marim Repo, gdyby nie fakt że Mauri umarł dwanaście lat temu. W sumie to szkoda że nigdy niedane mu było ujrzeć ulice pełne uśmiechniętych dziadków i babć przechadzających się o kijkach.  Gdyby Nordic Walking było dyscypliną Olimpijską to pewnie bylibyśmy jedyną drużyną składającą się jedynie z zawodników po 50. I tu znów rząd nie przykłada się to szerzenia sportu, biorąc pod uwagę nową ustawę emerytalną, przeciętny Polak nie będzie się mógł oddawać temu sportowi aż do sześćdziesiątego siódmego roku życia.

sobota, 1 lutego 2014

Strachy na Lachy

Najniecnieszy wynalazek wszech czasów
Tradycja opowiadania sobie różnorakich legend od zarania czasów była dużym elementem naszej kultury, i wbrew pozorom nie wiele się zmieniło. Dramatyczna historia dziewczynki która piła herbatę z łyżeczką w kubku i wybiła sobie oko (według nie których podań łyżeczka się rozgrzała od gorącego napoju i poparzyła dziewczynce twarz.) zna każdy. Historię tę przekazuje się z pokolenia na pokolenie, i naprawdę dziwi mnie, że nikt jeszcze nie wszczął  śledztwa historycznego aby ustalić tożsamość tego nieszczęsnego dziecka. Biorąc pod uwagę okoliczności wypadku myślę że mógł to nawet być zamach do którego użyto zdalnie kierowaną nagrzewaną łyżeczkę. I tu nasuwa się pytanie, przez kogo, i dla kogo  tą niecną pułapkę zastawiono, no bo przecież nie dla małej dziewczynki. Możemy tylko się domyślać czyje oczy ta niewinna istotka uratowała poprzez poświęcanie swoich. Dlatego właśnie zgłaszam postulat o właściwe uczczenie tej anonimowej heroiny. Uważam że należy jej się chociaż jakaś uliczka, bądź plac nazwany jej imieniem, np. "Plac Dziewczynki z Łyżeczką w Oku",  oczywiście nazwa jest jeszcze do negocjacji.
Następną prominentną osobą w naszej świadomości jest niejaki Dziad. Dziad postrach niejadków. Każde dziecko któremu zdarzyło się nie zjeść tyle ile wymagała norma, mogło się liczyć z tym iż ów Dziad zapuka do drzwi i zabierze nieszczęśnika w bliżej nie określone miejsce z bliżej nie określonych powodów. Mimo wielu starań nigdy nie udało mi się dowiedzieć dla kogo ów dziad pracuje, choć zdaję się utrzymywać stałe kontakty z bliskimi, w szczególności z babciami, swoich ofiar. Według nieoficjalnych źródeł organizacja do której należy Dziad stała za zamachem na wcześniej wspomnianej dziewczynce.
Śmiertelna trucizna  i niebzpieczeństwo
Kolejną rzeczą  która stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla Polaka jest końcówka banana. Wydaję się iż końcówka banana jest powszechnie uważana za puszkę Pandory, w której znajdują się wszelkie  nieszczęścia świata. Podobno Polscy szpiedzy zawsze mają przy sobie końcówkę banana na wypadek gdyby mieli by wpaść w ręce wroga.
Jedną z nadprzyrodzonych sił z jaką przeciętny Polak musi się zmagać to groźne i wszechobecne przeciągi. Przeciągi te wydają się być tak samo groźne jak końcówki banana i mogą nas "przewiać". Przewianie ma wiele oblicz, i wszystko co ma coś  wspólnego z powietrzem i wiatrem może nas przewiać. Kiedy złapie nas jakakolwiek gorączka czy nawet ból głowy dowiemy się że na pewno się przewialiśmy. I trudno się z tym kłócić gdy nawet pobyt na dworze może spowodować przewianie.  
Jedną z następnych śmiercionośnych rzeczy jakie czyhają na nas w polskich mieszkaniach to woda z kranu. Z podejścia jakie Polacy mają do wody wydawać by się mogło że w naszej kanalizacji płynie trucizna a nie woda. Według niektórych wierzeń jest tak ponieważ do wody dodawany jest ekstrakt z końcówek banana. Jeżeli podczas goszczenia w Polskim domostwie napijemy się wody z kranu bardzo prawdopodobne jest ,że nasi znajomi zaczną się z nami  żegnać, i zadzwonią po księdza z prośbą o ostanie namaszczenie. A jeżeli na bosaka przejdziemy się po kafelkach lub po parkiecie, patrzeć się na nas będą jak gdybyśmy chodzili po wodzie. Dzieje się tak gdyż pewne straszne siły żyją w naszych podłogach które czyhają tylko na okazje aby użyć swoich telepatycznych mocy  i w nikczemny sposób zemścić się na naszych stopach.
Tak naprawdę jeżeli chcielibyśmy kiedyś zaimponować jakiemuś Polakowi, powinniśmy stanąć na bosaka na kafelkach, otworzyć na rozcież okna w pokojach, i wypić szklankę kranówki (oczywiście z  łyżeczką w szklance) i zagryźć to wszystko końcówką banana.