Wielu ludzi zdaje się kojarzyć miasto Londyn, ze światem wielkiej mody i projektantów. I choć nie wątpię w umiejętności takich osobistości jak Alexander McQueen, czy Vivienne Westwood, jednak czuje się zobowiązana zauważyć, że wiele z ich rodaków nie podziela ich poczucia stylu. Wiele Brytyjek, za szczyt mody uważa legginsy (szczególnie czarne) , najlepiej tak obcisłe żeby można było przez nie zobaczyć cellulitis. Do tego zakładają równie obcisły biały podkoszulek. Raz widziałam prawdziwą fankę tego nurtu, która zapewne postanowiła prześcignąć wszystkich, i swoje dolne kończyny odziała jedynie cienkimi czarnymi rajstopami, i tak zwanymi ugg boots.
Ugg Boots, to kolejna rzecz której nie jest mi dane zrozumieć. Choć zaczęłam je zauważać również nad Wisłą, pierwszy raz zetknęłam się z nimi właśnie na wyspach. Dla tych co mieli to szczęście ich wcześniej nie widzieć, śpieszę wytłumaczyć, iż są to buty krojem przypominające gumofilce w których kiedyś, moja prababcia doiła krowy. Według źródła wszelkiej wiedzy, zwanego też Wikipedia, Ugg boots wywodzą się z Australii, a swoją nazwę otrzymały, ponieważ ludność uważała je z po prostu brzydkie buty (
ang. Ugly Boots) i to chyba wszystko w tym temacie.
Wiele tubylców (szczególnie tych płci żeńskiej) lubują się w kolorowaniu swojej twarzy na pomarańczowo, choć wiele z nich twierdzi że używają tylko podkładu, ja jestem pewna, że do demakijażu jest im niezbędny młotek i dłuto. Ostatnio, również panuje moda na rysowaniu sobie olbrzymich, czarnych, trójkątnych brwi. Co skutkuje tym że wiele pań wygląda jak aktorzy ze starożytnych greckich amfiteatrów.
Wśród panów, również zdaję się panować moda na dość ciekawe fryzury, które przypominają fryzurę jaką zwykł nosić Pan Wołodyjowski. Krótko obstrzyżone włosy do o koła, i tylko na czubku pozostawione trochę dłuższe. Te dłuższe włosy zazwyczaj są zaczesywane na bok, tak trochę a la Hitler. O prócz tego są wszech obecne grzywki, czym większe tym lepsze, najlepiej aby zakrywały połowę twarzy. Widziałam nie których którzy swoje grzywki zaczesują już z nad ucha.
|
Dwoje tubylców na tutejszej imprezie |
W ostatnie lato panowała moda na króciutkie przycięte bluzeczki, odsłaniające pępek. Wiele osób jednak nie zdawało sobie sprawy, że kiedy na brzuchu ma się szesnaście fałd tłuszczu, i boczki wylewające się poza obcisłe spodenki zapięte na słowo honoru, króciutka bluzeczka nie wygląda zbyt apetycznie.
Oprócz tego są jeszcze tutejsi dresiarze. Największe zagęstnienie tych osób jest przy McDonaldzie. To właśnie tam, różne klany dresiarzy się spotykają, by w swoim tajemnym języku omówić głębokie filozoficzne zagadnienia. Dresiarze płci żeńskiej są najłatwiejsi do odróżnienia. Włosy mają pofarbowane na czarno, lub na blond, i spięte w kitka. Na twarzy noszą gliniane maski, i całą skórę pokrywają samoopalaczami. Przywdziewają się w różowe dresy. Górna część dersu musi być koniecznie przykrótka, tak aby widać było pomarańczowy pępek. Do tego na stopy zakładają różowe szpilki, a na ramię torebkę w lamparcie cętki. Cały strój zwieńczają siedmiomilowe tipsy w uroczych jaskrawych kolorach. Dresiarze płci męskiej zazwyczaj paradują w szarych bądź czarnych dresach. Żeby podkreślić swoją dominacje, nogawki wkładają do skarpetek. Na nogach noszą obuwie sportowe, często są to Airwalki Maxy, ale i inne marki są dopuszczalne, byle były w jaskrawych kolorach. Coraz częściej nie zakładają bluz z kapturem, tylko koszulki polo, z przeceny z Sport Direct. Dresiarze przysposobili sobie specjalną manierę chodzenia, która polega na tym że jak dresiarz idzie, to najpierw
idą jego dolne kończyny, a dopiero potem reszta jego ciała. (W ten sposób odciążają nogi.)