"Polski Sklep" taki szyld można dziś zobaczyć w prawie każdej miejscowości, w UK, której populacja przekracza 10000 mieszkańców. Dla wielu Polaków na emigracji, Polski Sklep to prawdziwa oaza, raj na ziemi, skrawek ojczyzny w którym można się poczuć jak w starym, dobrym, osiedlowym sklepiku pani Jadzi, na rogu. Dlatego też polskie sklepy są otaczane specjalną czcią (podobnie z resztą jak polska półka w miejscowych supermarketach)
Wszystkie polskie sklepy są do siebie niezwykle podobne, tak więc Polski Sklep Orzeł, w Birmingham, będzie do złudzenie podobny do Polskiego Sklepu Wisła, w Glasgow. Polskie sklepy za zadanie mają zaopatrywać polskich emigrantów w różnego rodzaju polskie specjalności, takie jak parówki Morliny, mrożone pierogi, i chleb (Poznańska mąka śląska także cieszy się dość dużą popularnością, ex aequo z galaretką i mączką ziemniaczaną) Ogólnie w Polskim sklepie można znaleźć wszystko to, co w każdym innym nadwiślanym spożywczaku. Za pewne ,za sukcesem Polskich sklepów stoją specyficzne właściwości żywności Angielskiej, które z resztą opisałam we wcześniejszym wpisie.
Jednak, dla wielu emigrantów polski sklep to coś więcej niż zwyczajny spożywczak, (bo w końcu odkąd sukces tych sklepów podchwyciły markety, polskie półki można znaleźć w prawie każdym supermarkecie) Polski sklep jest dla nich punktem odniesienie do normalności, jedyną świecąca latarnią w głębinach angielskich fish and chipsów. Tacy ludzie potrafią stołować się wyłącznie w polskich sklepach, i nawet płatków śniadaniowych nie kupują gdzie indziej.
Polski sklep to zapewne dość dochodowy interes, biorąc pod uwagę że 99.99% polskiej emigracji częściej, bądź rzadziej będzie musiało coś z polskiego sklepu kupić, (bo nawet wyspiarska galaretka jest dość specyficzna, w smaku przypomina proszek do prania, a w konsystencji kisiel.) Jednak bycie właścicielem polskiego sklepu niesie ze sobą wiele korzyści socjalnych. Pracując w polskim sklepie nie tylko będziemy w centrum polonijnych wydarzeń, ale uzyskamy unikalną pozycje autorytetu w społeczności polskiej, gdzieś pomiędzy nauczycielką w polskiej szkole sobotniej, a polskim księdzem, (jeśli takie osoby faktycznie w owej społeczności są i funkcjonują) . Jednakże, ponieważ polski sklepikarz jest dla emigrantów osobą publiczną trudno jest się obejść bez różnorakich ekscesów, i skandali. Ludzie będą chętnie na temat takiego właściciele plotkować, i
wymyślać różnego rodzaju plotki na temat każdego jego poczynania.A nie daj Boże, ktoś kupi przeterminowane flaki w oleju, smród będzie się niósł przez całą okolice, i co niektórzy zdecydowanie będą woleć do Bydgoszczy dojeżdżać niż w owym polskim sklepie kupować.
Mimo wszystko, prawdziwe schody zaczynają się kiedy na dość małym terenie zaczynają funkcjonować dwa sklepy spożywcze. Już na dwa miesiące przed otwarciem tego drugiego, miejscowa ludność będzie spekulować na temat wzajemnej rywalizacji dwóch właścicieli, i ich wcześniejszych korelacji, szczególnie jeżeli ten pierwszy sklepik jet powszechnie lubiany i szanowany wśród klientów.
Opinia tubylców na temat takiego sklepów jest dość zróżnicowana. Wielu nawet nie zauważa jego istnienia. Zdarzają się jednak Anglicy którzy z ciekawości do takiego sklepu zawitają, choć są i tacy dla których pozostaje on enigmatycznym lokalem z którego wychodzą ludzie z pełnymi białymi reklamówkami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Tutaj właśnie możesz się podzielić wszelkim refleksjami, jakich niewątpliwe masz wiele, po przeczytaniu moich światłych wywodów.